Cześć, jeśli wchodzicie na mojego bloga to wiecie, że uwielbiam maseczki, uwielbiam testować nowe i często powracam do tych które sprawdziły mi się w przeszłości.
Gold Skin Deep Monsturization – maska. Półprzezroczysta maseczka z drobinkami złota sprawia, iż kuracja zmienia się w niezwykłe doznanie, które doda skórze światła, blasku i energii. Dzięki wysokiej zawartości glukozy o silnym działaniu nawilżającym i odżywczym skóra staje się jedwabiście miękka i ujędrniona.
Opinia: Maseczka znajduje się w saszetce o pojemności 50g, taka pojemność wystarcza na jednorazowe jej zużycie, ja natomiast podzieliłam ją na dwie części aby mogła moja mama także z niej skorzystać, gdyż tak jak ja uwielbia testować różne maski do twarzy. jest to maska półprzeźroczysta, ja już podobną maskę raz testowałam i tak jak poprzednio konsystencja była jak piasek więc to ciekawa konsystencja biorąc pod uwagę że jest to maska algowa. Po zmieszaniu z wodą uzyskujemy pięknie mieniącą się złoto-żółtą maseczkę, możecie zobaczyć na poniższym zdjęciu.
Zapach słaby, jest prawie nie wyczuwalny. Producent mówi że na 50g proszku należy dodać 50ml wody, ja zawsze jednak leję na oko i zawsze mi wychodzi. Konsystencja jakby kisielu powinna wyjść, w ten sposób nic nam nie spływa i maskę łatwo rozprowadzić na twarzy. W jej przypadku nie musiałam się śpieszyć i martwić że zaraz maska zastygnie bo zastyga ona dopiero po kilku minutach. Po ok.20 minutach zdejmujemy ją w całości, w zależoności od tego czy grubo czy cienko ją nałożymy będzie się ją inaczej ściągać, u mnie gdzie były cienkie warstwy maseczka kruszyła się, także ściągałam to wszystko nad zlewem, jakieś pozostałości delikatnie usunęłam gąbeczką. Po masce należy umyć twarz wodą ponieważ gdy tego nie zrobimy będzie się lepić.
Jest ona świetna np. po peelingu kawitacyjnym, bo łagodzi zaczerwienienia, uspokaja skórę. Delikatnie rozświetla cerę, nie uczuć po niej ściągnięcia. Cera jest po niej delikatna i przyjemna w dotyku.
Zapach słaby, jest prawie nie wyczuwalny. Producent mówi że na 50g proszku należy dodać 50ml wody, ja zawsze jednak leję na oko i zawsze mi wychodzi. Konsystencja jakby kisielu powinna wyjść, w ten sposób nic nam nie spływa i maskę łatwo rozprowadzić na twarzy. W jej przypadku nie musiałam się śpieszyć i martwić że zaraz maska zastygnie bo zastyga ona dopiero po kilku minutach. Po ok.20 minutach zdejmujemy ją w całości, w zależoności od tego czy grubo czy cienko ją nałożymy będzie się ją inaczej ściągać, u mnie gdzie były cienkie warstwy maseczka kruszyła się, także ściągałam to wszystko nad zlewem, jakieś pozostałości delikatnie usunęłam gąbeczką. Po masce należy umyć twarz wodą ponieważ gdy tego nie zrobimy będzie się lepić.
Jest ona świetna np. po peelingu kawitacyjnym, bo łagodzi zaczerwienienia, uspokaja skórę. Delikatnie rozświetla cerę, nie uczuć po niej ściągnięcia. Cera jest po niej delikatna i przyjemna w dotyku.
A prezentuje sie tak :)
Używacie masek algowych?
nie znam marki hmm
OdpowiedzUsuńZaciekawiła mnie ta maseczka :)
OdpowiedzUsuńJa też lubię maseczki, tej nie miałam, jednak chętnie ją kiedyś sprawdzę :) Ta marka jak dotąd była mi nieznana :)
OdpowiedzUsuńfajnie , że działa łagodząco, ja rzadko pamiętam o maseczkach niestety, Masz piękne duże i niebieskie oczy!
OdpowiedzUsuńostatnio zaniedbałam stosowanie masek, ta wygląda na świetną :)
OdpowiedzUsuńMaski algowe należą do moich ulubionych. Uwielbiam to, że ściągają się w jednym kawałku.
OdpowiedzUsuńGłownie używam maseczek z Rival De Loop - kolekcja Hydro.
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie! Nowa seria świąteczna - #MARYCHRISTMAS już u mnie na blogu! Pozdrawiam :)
life-that-inspired.blogspot.com